Akapit 1
Akapit 2
Akapit 3
Akapit 4
Akapit 5

czasdzieci.pl

Truskawka - Elżbieta Wiśniewska


[1]Na ławce, w kącie przedszkolnego ogródka siedziały dwie dziewczynki.
Były bardzo zajęte. Robiły zastrzyk choremu misiowi.
Obok „czterej pancerni” wspinali się na drabinki, które były czołgiem.
Pani chodziła między grupkami dzieci. Gdzieś dalej maluchy siedziały w kółku i słuchały bajki.

[2]Tylko jeden chłopiec nie bawił się ze wszystkimi. Chodził od drzewa do drzewa.
Trochę przesypywał piasek w piaskownicy.
- Truskawa, zjeżdżaj stąd, bo misia obudzisz!
- O, Truskawa – to będzie Niemiec! – zawołał któryś z pancernych.
Truskawka! Janek, strzelaj! Truskawka! Truskawa! Uciekł.
Zauważył, że pani go obserwuje, więc zbliżył się szybko do jakiejś dziewczynki.
- Dobrze, że jesteś, Wojtuś! – powiedziała słodko. – Moja lalka chciała na obiad trochę truskawek. – I w śmiech.
Czas mijał. Było wesoło i przyjemnie – tak jak co dzień.

[3]Kiedy Wojtek pierwszy raz przyszedł do przedszkola, był zdenerwowany.
Nigdy przedtem nie rozstawał się z mamą. Jak to będzie?
Pani zaprowadziła go do Sali. Policzki miał czerwone. Ściskało w gardle.
- To jest nasz nowy kolega.
Dzieci akurat jadły truskawki i ktoś powiedział:
- On jest czerwony, jak ta truskawka.
Zaczęli się śmiać. A jego paliły policzki. Czuł, że i uszy robią się czerwone.
„No tak” – pomyślał. – „Oni mnie chyba nie będą lubić”.
Pani pogłaskała go po głowie, posadziła przy stole i odeszła. Tak było pierwszego dnia.
W następnych dzieci czasem mówiły do Wojtka „truskaweczko”. To nie było złośliwie – ot tak.
Ale on za każdym razem się peszył. Znowu był czerwony.
- Nie chcę być truskawką!
Dzieci przyglądały się ciekawie. Dlaczego aż się cały trzęsie? Dziewczynki
szeptały między sobą, a potem specjalnie wołały: Truskawka, Truskaweczka! – żeby zobaczyć, co się z nim będzie działo.
Było mu przykro. Ale już został Truskawką.

[4]Tego dnia rano strasznie padało. Szybko szli z mamą do przedszkola.
W piątki była rytmika, drugie śniadanie, spacer. Wojtkowi było wszystko jedno.
Na rytmice znowu nie miał pary. Sam musiał tańczyć krakowiaka.
Nawet mu to nieźle szło, aż nagle zobaczył, że w kącie dziewczynki krztuszą się ze śmiechu.
Pomylił krok i stanął na środku sali.
Wiedział, że znów jest czerwony jak… jak, wolał nawet w myśli nie wypowiadać tego słowa. .
I wtedy jeden z pancernych zaśpiewał:
Truskaweczka jedna
Miała nogi z drewna...
A drugi dośpiewał:
Truskawa
czerwona
zaraz będzie
przewrócona.

[5]Wojtkowi wszystko zawirowało przed oczami.
Gdyby pani nie podbiegła do niego i nie objęła go ramieniem, chyba by upadł.
Potem siedział w osobnym pokoju skulony w wielkim miękkim fotelu i pani długo do niego mówiła.

Właściwie nic z tego nie pamięta.
Poślinił palec, posmarował dokładnie klej na odwrocie i mocno przycisnął swoją truskawkę do swojej szafki.